Gorące tematy

  • 27 kwietnia 2011
  • wyświetleń: 6273

PALP: Wielkiego lania nie było

W lany poniedziałek odbyło się dwanaście spotkań I, II i III ligi Pszczyńskiej Amatorskiej Ligi Piłkarskiej. Na boisku Orlik większość spotkań był wyjątkowo wyrównana. Nie oznacza to jednak wcale, że nie obyło się bez świątecznych prezentów. Te rozdawane były nawet w poświąteczny wtorek.

Pogoda w prawdzie dopisała, ale świąteczny deszcz nie oszczędził jednak wszystkich piłkarzy, bowiem potyczka Zielarzy z K.W.CH. toczyła się w ulewie. Ba z nieba leciały nawet małe, białe, świąteczne "jajeczka". Na "dzień dobry" wiadro wody dostało się za to sędziemu ligowych gier - Mariuszowi Maławemu.

II LIGA
Na otwarcie świątecznych gier ciekawie zapowiadający się pojedynek Brygady Kryzys z DN Okna skończył się jednak... laniem. W poniedziałkowy poranek na boisko Orlik wybiegło aż szesnastu!! zawodników Brygady, a przy tym ośmioosobowy skład rywali wyglądał bardzo skromnie. Jak mówiono przed meczem ilość nie koniecznie idzie w parze z jakością ale... piłkarze z Rudołtowic wyraźnie przestraszyli się licznej Brygady. Prowadzenie w czwartej minucie wywalczył kapitan Jarczok, który w sytuacji sam na sam nie dał szans Hanczarowi. Chwilę później powinien być remis, ale Kania obronił rzut karny wykonywany przez Niemca. Kto wie jakby potoczyły się losu tego meczu gdyby udało się trafić. A tak rywale nabrali jeszcze większej pewności siebie. Gol na 2:0 padł po uderzeniu z głowy Laska i choć Hanczar złapał piłkę uczynił to już po za linią. Po meczu było już praktycznie cztery minuty później. Szybka akcja Brygady i Indeka trafia w słupek, ale Szweda nie ma kłopotów z dobiciem piłki do pustej bramki. Trzy bramki na małym boisku nie są stratą nie do odrobienia, ale tego przedpołudnia DN Okna wyraźnie były rozbite. Swoją szansę przed przerwą miał jeszcze Niemiec, ale z ośmiu metrów przeniósł piłkę nad bramką.
W tym meczu gole zarezerwowane były najwyraźniej dla rywali. Po zmianie stron Brygada z każdą chwilą grała lepszą piłkę. Czy wynikało to z głodu gry krótko grających piłkarzy, czy też z rezygnacji rywali, może i z jednego i z drugiego. Fakt jest jednak taki, że po nieco półgodzinie gry na koncie hattrica miał już Szweda. Strzeleckie popisy w 37 minucie zakończył uderzeniem z rzutu wolnego Kędzior. A przyznać trzeba, że był to najmniejszy wymiar kary wspomnieć wystarczy, że w słupek trafił jeszcze po główce Szcześniak oraz Szweda.
Brygada Kryzys - DN Okna Rudołtowice 7:0 (3:0)

Po przełamaniu się w pucharze ligi (remis z ConstrucotRem) wydawało się, że Kilersi wreszcie nabierają pewności siebie. Mecz z osłabionym kartkami KECHem był więc świetną szansą na zdobycie pierwszych wiosną ligowych punktów. Początek meczu dość wyrównany. Gra toczyła się jednak w środkowej części boiska. Sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo i kiedy zapowiadało się, że pierwsza odsłona zakończy się bez goli nastąpiło przełamanie. Z lewej strony po krótkim rogu uderzył Koczor i zaskoczony Kubik musiał wyciągać piłkę z siatki. Kilersom wyraźnie zabrakło konsekwencji w grze. W końcówce meczu niepotrzebnie zespół się odkrył i... w 18 minucie szybka konta KECHu, Jaromin wyłożył Gumińskiemu do pustaka i było 2:0. To jeszcze nie koniec. Tuz przed przerwą, aut na wysokości pola karnego. Gumiński wyrzucił na głowę Kuczmierczyka, a ten ładnym szczupakiem wpakował piłkę do bramki po raz trzeci. Trzybramkowa zaliczka sprawiła, że po przerwie KECH oddał inicjatywę rywalom. Zabójcza szóstka w tym fragmencie gry grała więcej niż dobrze ale... bezblądny był Danel. Z okolic pola karnego swoich sił próbowali Musioł, Kałamała oraz Kubica ale bramkarz rywali nie dał się zaskoczyć. Sposób na swojego kolegę po fachu znalazł dopiero Kubik, którego próba dośrodkowania z własnej połowy przelobowała "Zengę". To jednak wszystko na co było stać Kilersów. Z każda chwilą napór na twierdzę rywali był mniejszy. Nadzieja ekipy Musioła zgasła w 37 minucie kiedy z rzutu karnego (faul na Kuczmierczyku) podwyższył Gumiński. Strzelanie zakończył w ostatniej sekundzie gry ten który je rozpoczął - Koczor.
Kilers - KECH 1:5 (0:3)

Fantastyczne 10 minut rozegrał kapitan Termexu. W starciu z Veinem w pierwszych minutach Krętosz był nie do zatrzymania. Zespół z Jankowic postawą rywali zaskoczony był już od początku meczu. W 2 minucie Kasprzycki obsłużył Nokela ale ten trafił tylko w słupek. Niespełna 120 sekund później podania Kasprzyckiego na gola nie potrafił zamienić także Stokłosa - słupek. Te ostrzeżenia wyraźnie zlekceważyli defensorzy Veina i wówczas do gry wszedł wspomniany wcześniej Krętosz. W minucie popędził prawą strona i wyłożył na 5 metr piłkę do Stokołosy. Trzy minuty później kopia sytuacji tyle, że wszystko wykończył Szmuk. Jakby tego było mało przed upływem 10 minut po raz trzeci prawą stroną przedarł się kapitan pomarańczowych z tą tylko różnicą, że teraz wykończył wszystko sam. Przewagę Termexu w tym fragmencie gry mógł udokumentować jeszcze Nokel, ale kolejny raz trafił w słupek. Vein przebudził się dopiero po kwadransie, kiedy to środkiem boiska w pole karne wbiegł przystał i mimo asysty dwóch obrońców zdobył gola. Naprawdę ciekawie zrobiło się w 25 minucie kiedy to uderzenie z dystansu Szafrona odbiło się od słupka, a formalności dopełnił Wieczorek. Wydawało się wówczas, że niewykorzystane szanse z pierwszej odsłony mogą się zemścić. Vein przycisnął bowiem dążąc do wyrównania, ale pszczynianie spięli szyki obronne i nie pozwolili już rywalom na zbyt wiele. Wygraną Termex przypieczętował ostatecznie w 35 minucie kiedy po indywidualnej akcji strzałem w krótki róg swoją druga bramkę zdobył Szmuk.
Termex - Vein Jankowice 4:2 (3:1)

Największym szlagierem poniedziałkowych spotkań miało być spotkanie dwóch niepokonanych wiosna w lidze drużyn. Enigma i Orły pewnie zmierzają do pierwszej ligi. Początek meczu bardzo obiecujący. Sporo było strzałów z obu stron. Ba tylko w pierwszych 10 minutach czechowiczanie na bramkę Orłów oddali 12 strzałów, pszczynianie bramkarza enigmy sprawdzili ośmiokrotnie. Były to jednak uderzenia z dystansu i bramkarze nie mieli z nimi problemów. W 8 minucie bliski szczęścia był Kijonka, ale w sytuacji sam na sam rywalom pomógł słupek. Po chwili więcej szczęścia mieli goście zza Wisły. Szybka kontra - Siemieniec wykłada przed bramkę do Mikłasza i ten nie ma problemów z otwarciem wyniku meczu. Kolejne minuty wiele nie zmieniają w poczynaniach obu drużyn. Orły konsekwentnie i spokojnie próbują grać swoja piłkę. Do przerwy efektu jednak to nie przyniosło.
Czujność defensorów Enigmy wyraźnie została jednak uśpiona bowiem już w pierwszej ofensywnej akcji po zmianie bramek samotnym rajdem popisał się Kijonka, który "wjechał" z piłką do bramki. Trzy minuty później świetną długa piłkę za plecy obrońców zagrał Czorny, a Kijonka wiedział już co trzeba zrobić. Po kolejnych trzech minutach pada gol numer trzy. Z autu na wysokości pola karnego Ryguła wrzucił piłkę na głowę Kijonki (tym razem Tomasza), a ten po krótkim rogu umieścił ją w bramce. Enigma jednak nie zrezygnowała z walki. W 31 minucie przysnęła defensywa pszczyńskiej ekipy i pozwoliła na rozegranie piłki we własnym polu karnym i był kontakt.
Wciąż groźniej atakował jednak ATS, który dwukrotnie mógł podwyższyć wynik. Kiedy na zegarze pojawiła się 40 minuta meczu ostatnią akcję przeprowadzili jednak goście. Nieco desperacki atak przyniósł jednak efekt w postaci trzeciej bramki i tym samym w drugiej lidze wciąż mamy dwójkę niepokonanych.
Enigma Czechowice - Orły Mirosława K. 3:3 (1:0)

Jeden z lepszych wiosną pojedynków rozegrał zespół Elwo. Pecha tym razem miała ekipa Relaksu, która trafiła na swój gorszy dzień. Zespół Kościelnych chcąc utrzymać miano drugoligowców musi walczyć o punkty ze wszystkimi do poniedziałkowego meczu podszedł dużo bardziej zmobilizowany niż rywale. Nic zatem dziwnego, że już w 3 minucie idealnie piłkę na głowę Mariusza Kościelnego wrzucił Rafał i było 1:0. Relaks wyraźnie zaskoczony był postawą rywali. Grał niedokładnie, zbyt nerwowo i nie potrafił dochodzić do pozycji strzeleckich. Niemoc rywali po kwadransie wykorzystał team Elwo. Kempny posłał długa piłkę w pole karne, tu przyjął ją Kościelny, obrócił się z obrońca na plecach i... podwyższył prowadzenie do dwóch goli. To sprawiło, że zespół z fabryki elektrofiltrów mógł spokojnie grać z kontry. Rywale zaś w ataku pozycyjnym w pierwszej odsłonie nie zdołali oddać celnego strzału. Najgroźniejsza akcję w 20 minucie przeprowadził Bielecki, ale trafił w słupek.
Twierdza Kempnego padła dopiero w 26 minucie gry i Relaks nabrał większej ochoty do gry. Błyskawicznie wykorzystali to rywale, którzy w polu karnym wymienili dwa podania, a Szymon Kościelny uderzył po długim rogu (po drodze piłka odbiła się jeszcze od słupka). Ostatnie 10 minut to jednak prawdzie oblężenie bramki Elwo. W szeregach Relaksu nie ma jednak odważnego, który by wykończył zbyt koronkowe akcje. Piłka zbyt długo rozgrywana w polu karnym każdorazowo padała łupem obrońców, a jeśli już udało się oddać strzał piłkę jak magnes przyciągał Kempny. Naprawdę gorąco zrobiło się w 37 minucie kiedy to na uderzenie z pierwszej piłki po rzucie autowym zdecydował się Szweda zaskakując rywali. Emocjonujące 180 sekund zmiany rezultatu już jednak nie przyniosło.

Relaks Katon Pub - Elwo Pszczyna 2:3 (0:2)

Spoglądając na wynik spotkania Zielarzy z K.W.CH. można by odnieść wrażenie, ze był to dla piaskowian łatwy mecz a tymczasem wcale tak nie było. Początek na leżał do gości zza Wisły. Już w jednej z pierwszych akcji K.W.CH. od utraty gola uratowała poprzeczka. Po chwili piłkę z linii bramkowej wybijał Gabriel Rabinek. I kiedy wydawało się, że bramka dla Zielarzy jest kwestią czasu padł gol dla K.W.CH. Z autu piłkę rzucał Gabriel Rabinek, a głową uderzył Kacewicz. Pozostałe minuty pierwszej części meczu przebiegały na wyrównanej walce. Po zmianie stron ładnie z pola karnego uderzył Wardziak i było 2:0. Od tego momentu Zielarze osiągnęli przewagę, ale Kilma, Dunat i Michalski nie potrafili pokonać dobrze broniącego Jonatana Rabinka. Nieskuteczna gra czechowiczan w ofensywie sprawiła, że z biegiem czasu w szeregi drużyny zaczęło wkradać się zniechęcenie. Tymczasem rywale grali swoje po półgodzinie gry ładna dwójkową akcję Kacewicz - Rabinek wykończył ten drugi. Po tym ciosie Zielarze już nie potrafili się podnieść. Walczyli jeszcze ale już bez większego przekonania. Przełamanie nadeszło dopiero 60 sekund przed końcowym gwizdkiem kiedy prawą strona boiska obrońcom uciekł Dunat, ale w tym momencie K.W.CH. miał już cztery gole przewagi. Trzecia z rzędu porażka czechowickiej ekipy sprawiła, że zespół osunął się już na 9 pozycję w tabeli. Oczko wyżej jest K.W.CH. obie ekipy mają po siedem punktów.
Zielarze - K.W.CH. 1:4 (0:1)

PALP: Wielkiego lania nie było 25.04.2011 - II liga · fot. Andzejek


III LIGA
Trzecia liga rozpoczęła się od starcie lidera rozgrywek z drużyną Wrony. Od pierwszych minut mecz swoim poziomem jednak nie zachwycał. ba pierwsze minuty przypominały bardziej dziecięcą grę w dwa ognie gdzie "matkami" byli bramkarze obu zespołów. Piłką wędrowała raz za razem od pola karnego do pola karnego, ale ciężko było się tu dopatrzeć jakiegoś piłkarskiego zamysłu. Dopiero po 10 minutach mecz nieco bardziej zaczął przypominać zawody piłki nożnej. Groźnie pod bramkami było jednak głównie po stałych fragmentach gry, tyle tylko, że napastnicy nie grzeszyli precyzją.
Zupełnie niewidoczny był lider strzelców Mańka. Po zmianie stron przycisnęła ekipa Wrony, ale seria pięciu rzutów rożnych pomiędzy 23 a 27 minutą ani razu nie została zakończona celnym strzałem. W tym fragmencie Polandy starały się grać głównie z kontrataku, ale nie do końca się to udawało. Zresztą mecz był naprawdę brzydki. Sporo fauli z obu stron, wzajemnych prowokacji i wymuszeń decyzji sędziego. Decydujące o losach meczu fragmenty rozegrały się w 36 minucie. Lewą stroną boiska na indywidualną akcję zdecydował się Rosner i silnym uderzeniem zmusił do kapitulacji Gottmana. Czasu na zmianę stylu gry i odpowiedź Polandy już wiele nie miały. W konsekwencji Zakrzewski pozostał do ostatniego gwizdka z czystym kontem. Polandy zatem doznały pierwszej wiosną porażki, ale utrzymały prowadzenie w tabeli trzeciej ligi. Walka o awans nabiera jednak rumieńców.
Polandy Pszczyna - Wrona Produkcja 0:1 (0:0)

Zupełnie inne widowisko oglądaliśmy w starciu Rudołtowic z Warriorsami. Od pierwszych minut sporo było sytuacji podbramkowych a co istotniejsze w futbolu goli. Już w 2 minucie gry na listę strzelców spisał się Ryba, a po chwili z dystansu przymierzył Laszczak i było 2:0. Tak mocne otwarcie najwyraźniej uśpiło czujność Warriorsów. Ostrzeżeniem dla pomarańczowych powinna być już sytuacja z 7 minuty, kiedy to po uderzeniu Skrobola piłkę z linii bramkowej wybił Olsza. Po chwili szczęście uśmiechnęło się do piłkarzy z Rudołtowic. Deptuch wybijał piłkę i na strzelił Koczora w ak niefortunny sposób, że piłka lobem wpadła w okno bramki Kaczmarczyka. To wyraźnie dodało wiary ekipie Wyrobka. Po kwadransie gry to beniaminek z Rudołtowic był na prowadzeniu, a dwie bramki po ładnych zespołowych akcjach zdobył Skrobol. Już po chwili był ponownie remis, a debiutującego w bramce Damiana Pudełkę zaskoczył uderzeniem z głowy Tomasz Laszczak. Jeszcze przed przerwą Warriorsi mogli prowadzić, ale uderzenie Sebastiana Laszczaka zatrzymało się na poprzeczce. Napastnik Wojowniczej drużyny w 29 minucie był już zdecydowanie bardziej precyzyjny i ponownie wyprowadził swoją ekipę na prowadzenie. Beniaminek walczył, ale widać było jeszcze brak ogrania i doświadczenia. Chcąc w ostatnich minutach szybko odrobić straty zupełnie zapomniał o obronie. Inna sprawa, że nareszcie znakomicie grać zaczęli rywale. Ładne zespołowe akcje przeprowadzane w szybkim tempie mogły się podobać. Taka gra też zupełnie zaskoczyła rudołtowiczan, którzy w ostatnich minutach byli wręcz bezradni. Swoje prawdziwe pięć minut miał w końcu Deptuch, który dzięki wsparciu kolegów zdobył pomiędzy 34 a 39 minutą cztery gole, które ostatecznie przesądziły o losach meczu.
Rudołtowice - Warriors Pszczyna 3:8 (3:3)

Dwa różne oblicza miał pojedynek Piasku United z Drużyną Fryzjera. Początek jeszcze był dość wyrównany, ale więcej szczęścia w akcjach ofensywnych miała ekipa Mariusza Pali. Sam kapitan w szóstej minucie miał sporo czasu i miejsca aby precyzyjnie uderzyć na bramkę. Nic więc dziwnego, że Noras musiał wyciągać piłkę z sieci. Następne groźne akcje były jednak dziełem piaskowanian. W 12 minucie bezpośrednio z rzutu rożnego w słupek trafił Skawińsk, a następnie jeszcze przed przerwą bramkarz Fryjerów dwukrotnie ratował swoją drużynę po uderzeniach Skawinskiego po sprytnie rozegranym roku i Pachuta (strzał z pola karnego).
Niemoc strzelecką drużyny udało się przełamać dopiero w 25 minucie gry. To jednak jeszcze wiele nie zmieniło. Wciąż oglądaliśmy dość chaotyczne ataki z obu stron. Inicjatywę pomału zaczęła przejmować jednak ekipa z Piasku. Prawdziwy przełom nastąpił jednak dopiero w 35 minucie. Piekarski zagrywał piłkę w pole karne i dość pechowo na mokrym boisku poślizgnął się Piłot i łatwa do złapania piłka wylądowała w sieci. Fryzjerzy jeszcze próbowali jednak walczyć i po chwili przed szansą stanął Skupień, ale jego uderzenie świetnie wychwycił Noras. Fryzjerów na łopatki rozłożył ostatecznie Czmajduch. W 38 minucie podbił głową piłkę rzuconą z autu, a kolejne trafienia zanotował odpowiednio w 39 i 40 minucie. Co prawda wynik nie do końca oddaje przebieg gry, bo Fryzjerzy nie byli tym razem wcale drużyną dużo słabszą, ale kto powiedział, że piłka jest sprawiedliwa.
Piasek United - Drużyna Fryzjera 5:1 (0:1)

Dokończenie 5 kolejki III ligi w czwartek. Wówczas o godzi 18:00 na boisku Piast rozegrany zostanie przełożony mecz ConstructoR vs. Zryw.

PALP: Wielkiego lania nie było 25.04.2011 - III liga · fot. Andzejek


I LIGA
Prezent wielkanocny drużynie Żubrów zrobiła ekipa Japi-Budu. Budowlańcy świąteczny mecz odda li bez walki. Z 17 zgłoszonych do rozgrywek graczy na boisku zameldowało się tylko trzech a to o wiele za mało aby rozpocząć rywalizację. Tym samym łatwe i jakże ważne trzy punkty wywalczyła drużyna pod wodzą Ochmana, która dzięki temu opuściła strefę spadkową.
Z kolei Japi-Bud za nie stawienie się na meczu stracił dwa punkty i osunął się w tabeli na szósta pozycję i szanse na medal ma już chyba tylko teoretyczne. Po nieoczekiwanym odpadnięciu z Pucharu Ligi jest to zatem drugie spore rozczarowanie ostatnich dni w wykonaniu ekipy z Piasku.
Japi-Bud - Żubry 0:5 w.o.

Zacięty mecz stoczyły ekipy OKSu Poligon i Mieszka. Pierwsza odsłona z wieloma szansami na gole, ale nieźle spisywali się bramkarze i przez pierwszych półgodziny na gole się nie doczekaliśmy. Co prawda już po dwóch minutach dwie bramkowe akcje miała na swoim koniec ekipa książęcych ale piłka minęła cel w bezpiecznej odległości. Bliżsi szczęścia byli zaś rywale. Najpierw w 7 minucie po uderzeniu z połowy boiska Bałucha Szczęścniak sparował piłkę na poprzeczkę, a pięć minut później po uderzeniu Wiktorczyka piłka otarła się o słupek. W rewanżu Ogierman wygrał zaś pojedynek z Grzegorzem, a chwilę później z Maszudzińskim. Warto jeszcze odnotować trafienie w poprzeczkę Dzidy, który piętą próbował zaskoczyć rywali. Drużyna z Poligonu walczyła dzielnie i kiedy wydawało się, że zaczyna przejmować inicjatywę gry z szybka kontra wyszli piłkarze z osiedla Piastów. Gruszka zagrał na lewą stronę do Pasternaka, ten na wysokości pola karnego oddał wzdłuż bramki piłkę do Grzegorz, który nie miał kłopotów z umieszczeniem jej w pustej bramce. Chwilę później świetnie rzut wolny rozgrał Jarząbek, który dostrzegł na piątym metrze niepilnowanego Maszudzińskiego. Napastnik książęcych nie miał większych kłopotów z pokonaniem Ogiermana. Mimo dwubramkowej przewagi końcówka spotkania była dość zacięta. OKS za wszelką cenę dążył do zdobycia gola i kilka razy gorąco było pod twierdzą Mieszka. Najlepszą okazję w 35 minucie miał Bałuch, który uderzył z lewej strony pola karnego po długim rogu, ale bramkarze z osiedla Piastów popisał się skuteczną robinsonadą. Do końca nic się już zatem nie zmieniło.
OKS Poligon - Mieszko 0:2 (0:0)

Na zakończenie piłkarskiego lanego poniedziałku w akcji oglądaliśmy Undergrasosexoholców z Szybkimi Bananami. Faworytem zdawała się być ekipa pod wodzą sęka, ale przybyła w dość okrojonym składzie. Co innego zmobilizowana ekipa Bananów, która jeśli myśli o utrzymaniu musi zacząć wygrywać. Od pierwszych minut było widać, że to team cygana jest zdecydowanie bardziej zdesperowany i od pierwszych minut testował defensywę rywali. Już w trzeciej minucie pierwszy test jednak oblała obrona, która pozwoliła Złotkowi na oddanie strzału i... było 1:0. Po chwili napastnik ZRB mógł być już bohaterem ale w sytuacji sam na sam chybił. Świetnie złożył się do strzału w 13 minucie Koczet, który po rzucie rożnym uderzył piłkę szczupakiem tyle tylko, że piłkę skierował do własnej bramki. Gol ten ożywił nieco poczynania sennych do tej pory piłkarzy Undergraso, ale po kwadransie gry ponownie dał znać o sobie Złotek, który tym razem po akcji prawą stroną boiska ponownie dał prowadzenie budowlańcom. Na przerwę obie ekipy schodziły jednak z bagażem dwóch goli. W 18 minucie kolejny stały fragment gry przyniósł wyrównanie Undergrasosexoholicom. Tym razem idealnie na głowę Praxa wrzucił Piętka.
Zespół z osiedla Piastów rozgrywał tego dnia jednak bardzo dobry mecz. Nie może więc dziwić, że z czasem zupełnie przejął inicjatywę gry. Prawdziwe przełamanie nadeszło jednak w 30 minucie, kiedy to gola numer trzy zdobył z rzutu wolnego Fuławka (tuż przed linią pola karnego faulowany był Koczet). Ostatnie minuty to popis skutecznej gry Bananów. Undergrasosexoholicy najwyraźniej dążyli do odrobienia strat i się odsłonili co też w pełni wykorzystali rywale. Dwa gole dorzucił więc najskuteczniejszy w szeregach ZRB Jurczyk, a jedno Kubica i tym samym team Cygana wygrał na wiosnę... po raz pierwszy.
Undergrasosexoholics - Szybkie Banany 2:6 (2:2)

Pozostałe mecze I ligi odbyły się w poświąteczny wtorek. Na pierwszy ogień poszła ekipa gospodarzy z broniącymi się przed spadkiem Poligonersami. Odmłodzona ekipa z osiedla Powstańców Śląskich nie była jednak wstanie przeciwstawić się gospodarzom. POSiR szybko objął dwubramkowe prowadzenie czym niejako ustawił sobie mecz. Już w trzeciej minucie z prawej strony boiska w pole karne piłkę zagrał Bałuch a Furtok uderzył idealnie tuz przy słupku i Woźniczka był bez szans. Trzy minuty później ponownie w roli asystenta wystąpił Bałuch z ta tylko różnicą, że teraz zagrywał z narożnika boiska, uderzeniem z pierwszej piłki popisał się Szczypior. Poligonersi przez pierwszych dwadzieścia minut praktycznie nie zagrozili bramce rywali. Dwubramkowe prowadzenie do końca bezpieczne jednak nie było. POSiR miał jednak cały czas przewagę i tuż przed przerwą zamienił ją na gola numer trzy.
Dopiero po zmianie stron ożywiła się nieco ekipa Poligonersów, która zaczęła testować Rakowskiego. Pierwszy strzał w światło bramki oddał w 21 minucie Matyasik, ale wprost w ręce bramkarza. Po chwili z dystansu uderzał Gąsior. Zespół ze sportowego ośrodka próbował jednak oddalić grę od własnego pola karnego i w konsekwencji gola numer cztery zdobył Hatka. Kolejne akcje były dziełem rywali. Najpierw w wolnego uderzył Skipioł, ale zbyt lekko i w środek bramki. W następnych akcjach już nieco więcej w obronę musiał włożyć Rakowski. Najpierw wybronił silne uderzenie Matyasika z linii bocznej, a następnie wygrał pojedynek z Arturem Zemlakiem. Nie oznacza to wcale, że w tym czasie w ataku próżnował POSiR. Wspomnieć wystarczy groźne uderzenie z wolnego Furtoka, czy dwie sytuacje sam na sam. Najpierw Baluch zmarnował podanie Grębosza, a chwilę po tym asystent skopiował wyczyn kapitana trafiając prosto w bramkarza po podaniu Szczypiora. Kropkę nad "i" postawił Cholewa, który z lewej nogi uderzył na wprost bramki z przed pola karnego. Kolejna porażka sprawia, że sytuacja Poligonersów staje się bardzo trudna.
Poligoners - POSiR Pszczyna 0:5 (0:3)

Ciekawy mecz rozegrały drużyny Trójcy i Sew-Metu. Pojedynek ten miał zdecydowanie większą wagę dla pszczyńsko-tyskiej ekipy, która broni się przed spadkiem. Lepiej w mecz weszła jednak drużyna z Piasku. Już w drugiej minucie Kuźnik trafił w poprzeczkę. To powinno być ostrzeżenie dla rywali, ale defensorzy nie wyciągnęli wniosków i 180 sekund po tym problemów z wykończeniem akcji Kuźniaka nie miał Szromek. Dopiero strata bramki ożywiła szeregi Trójcy i już w 12 minucie po golach Nachlika i Malika szóstka Folka była na prowadzeniu. To był jednak tylko przedsmak emocji. Po kwadransie wszystko zaczynało się bowiem od nowa kiedy z dystansu przymierzył Szromek. Ten wyrównany i zacięty mecz wyraźnie nabierał rumieńców. Końcowe fragmenty pierwszej odsłony to szanse Trójcy. Najpierw lobować bramkarza próbował Bocheński, ale opadająca piłka trafiła tylko w poprzeczkę, a w ostatniej akcji przed zmianą stron fatalnie przestrzelił Nachlik.
Po krótkiej przerwie szturm na bramkę Klonka przypuścili gracze Ryguły, ale Kurcius a następnie Kuźnik zmarnowali 100% sytuacje sam na sam nie trafiając w bramkę. Mało kto się spodziewał, że więcej bramek już nie podanie tym bardziej, że okazji ku temu było co niemiara. Wspomnieć wystarczy tylko te najlepsze m.in. po stronie Trójcy strzał Bocheńskiego po rzucie rożnym, uderzenie w słupek Lechowicza, zaś dla Sew-Metu szanse zmarnowali Kuźnik z wolnego (ładnie wybronił Klonek). Najlepsza okazja do przechylenia szali wygranej była jednak w nogach piaskowaian. W 38 minucie zakotłowało się w polu karnym trójcy, ale nikt nie potrafił skierować piłki do siatki. Ostatecznie więc remis nie skrzywdził żadnej drużyny.
Trójca - Sew-Met 2:2 (2:2)

Hitem wtorkowego wieczora było jednak spotkanie na szczycie, w którym obrońcy mistrzowskiego tytułu podejmowali Ełkę Team. Początek wręcz wymarzony dla samochodziarzy. Prawą stroną boiska popędził Grygier, a że obrońcy dali mu wiele swobody ten nienaciskany spokojnie umieścił piłkę w siatce tuż przy prawym słupku. Chwilę później wiele do szczęścia nie brakowało Krawczykowi, którego lob z połowy boiska minął okno twierdzy Kloca o centymetry. W 4 minucie gracze Ełki byli już jednak bardziej precyzyjni. Zagranie z prawej strony boiska pewnym uderzeniem z linii pola karnego wykończył Wrona. O ile w ataku gra Teamu była nie najgorsza to w defensywa pozostawała wiele do życzenia. Zbyt mało agresji i zdecydowania sprawiło, że w 9 minucie Grygier w polu karnym obrócił się z piłką i Lewandowski skapitulował po raz drugi. Mecz był toczony w niezłym tempie i z pewnością mógł się podobać. Prowadzenia Cadi-Car długo nie zdołał jednak utrzymać. Po kwadransie gry ładną zespołową akcję rywali golem zakończył Majewski. Przed przerwą swoich sił próbował jeszcze Osemlak, ale jego uderzenie z wolnego wybronił Kloc.
Druga odsłona rozpoczęła się niemal identycznie jak pierwsza. Tym razem jednak lewą stroną pomknął Grygier i mimo asysty obrońcy oddał strzał z lewej nogi po długim słupku, czym zaskoczył bramkarza rywali. Ełka po raz kolejny liczyła na odrobienie strat ale grała zbyt szybki, zbyt nerwowo i w konsekwencji niedokładnie. Najbliższy szczęścia był w 31 minucie Osemlak, ale trafił tylko w słupek. Dwie minuty później po raz pierwszy pomylił się Grygier, który przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem. Potyczkę oko w oko z Lewandowskim wygrał dopiero w 38 minucie Bałuch, który na raty wykorzystał szybką kontrę. Ełka do końca walczyła o zmianę niekorzystnego wyniku, ale tego wieczora niewiele mogła zdziałać. Porażka zaś sprawiła, że CC awansował na trzecia pozycję.
Cadi-Car - Ełka Team 4:2 (2:2)

Łatwo, lekko i przyjemnie miał wygrać lider z przedostatnią drużyną ligowej tabeli. Tyle jeśli chodzi o teorie. W praktyce zadanie to stało się niewykonalne. Od pierwszych minut Gunnersi bardzo ambitnie podeszli do tej konfrontacji. W bramce Profi po raz kolejny z konieczności musiał stanąć zawodnik z pola. Początek z lekką przewagą Profi, ale w 6 minucie szybka kontra artylerzystów zakończała się golem prostopadłą piłkę otrzymał Kornasi choć bramkarz M-tecowców był szybszy to nabił rywala tak niefortunnie, że piłka wpadła do bramki. Kolejne minuty upłynęły na atakach wicemistrzów. Gunnersi uciekali się często do gry faul czym skutecznie wytrącali z uderzenia rywali. Mimo to swoje szanse mieli napastnicy rywali. W 10 minucie Artur Poczkajski trafił w słupek, w 12 Bartosz Poczkajski uderzył prosto w bramkarza, a stojący metr przed bramką Jarząbek, który próbował dobijać źle trafił w piłkę i piłka po interwencji bramkarza od słupka wyszła na rzut rożny. Cel swój FC Profi jednak osiągnął tuż przed przerwą, a szczęśliwym strzelcem Poczkajski.
Po zmianie stron atmosfera nieco się uspokoiła i wydawało się, że teraz lider już przechyli szalę wygranej na swoją stronę, a tymczasem to groźniejsze akcje mieli Gunnersi. W 23 minucie szybka kontra Kordoń - Witosz i ten pierwszy zbyt mocno zagrywał do partnera i nie udało się oddać celnego strzału. Po chwili z 15 metrów uderzał Witosz a zmierzająca w okno piłka zatrzymała się ostatecznie na słupku. W odpowiedzi groźnie uderzał Jarząbek, ale Świerczyński choć z problemami to załapał piłkę. W 30 minucie ponownie jednak Gunnersi byli na prowadzeniu. Sytuacyjną piłkę na linii pola karnego otrzymał Żymańczyk uderzył silnie wprost w bramkarza, ale dobitka Hołysa była już skuteczna. 180 sekund później przełamał się lider ligowych strzelców Poczkajski i było znowu remisowo. Do końca meczu pozostawało jeszcze sporo czasu, ale Profi grało tego dnia nieporadnie i chaotycznie. Pięć minut przed końcowym gwizdkiem fatalnie rozegrany rzut rożny zakończył się kontrą dla Gunnersów. Krzystolik idealnie dograł do Paliczki a ten nie miał problemów z umieszczeniem piłki w pustej bramce. Sytuacja wicemistrzów stawała się więc coraz trudniejsza. Widząc nieporadną grę napastników na strzał z dystansu zdecydował się Cap i... trafił w poprzeczkę. Był to na dobrą sprawę ostatni tak groźny atak Profi i mecz nieoczekiwanie, choć jak najbardziej zasłużenie zakończył się zwycięstwem Gunnersów.
FC Profi M-Tec - Gunners Biegier 2:3 (1:1)

PALP: Wielkiego lania nie było 25 i 26.04.2011 - I liga · fot. Andzejek, Radosław Jeleń


A na najbliższe dni przenosimy się z rozgrywkami na boisko Piast. Już w czwartek poznamy komplet uczestników 1/8 finału Pucharu Ligi PALP, kiedy na boisku przy Zespole Szkół nr 1 w Pszczynie odbędą się mecze rewanżowe drugiej części spotkań 1/16.
Do ligowego grania wracamy z kolei już w sobotę 30 kwietnia. Po raz pierwszy tej wiosny ligowcy zagrają o punkty na Piaście. W sobotę odbędzie się 21 kolejka I ligi oraz 7 kolejka drugiej ligi.
Jeszcze więcej gry czeka nas z kolei w świąteczny wtorek 3 maja. Wówczas to na boisku przy Zespole Szkół nr 1 zagrają ligowcy ze wszystkich trzech lig. Czeka nas zatem iście piłkarska majówka.

Przypominamy wszystkim także o możliwości dołączenia do zabawy w typowanie ligowych spotkań: typer liga I, typer liga II, typer liga III.
Na najlepiej typujących na koniec sezonu czekają upominki.

Na stronie internetowej Powiatowego Ośrodka Sportu i Rekreacji www.posir.pszczyna.pl działa ligowy serwis Pszczyńskiej Amatorskiej Ligi Piłkarskiej. Tutaj znajdziesz na bieżąco aktualizowane wyniki, tabele, statystyki ligowe oraz aktualne składy wszystkich ligowych drużyn.

UKS Centrum Pszczyna, POSiR Pszczyna

Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach z tematu "POSiR" podaj

Komentarze

Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.

POSiR

Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach z tematu "POSiR" podaj